Summer time

Wracam po 3 tygodniach totalnego nicnierobienia i bycia offline (poza małymi wyjątkami). Pobyt w Polsce, choć długi, zleciał w miarę szybko. I dobrze, bo tym razem śpieszno mi było wracać. Jestem jedną nogą tu, drugą tam, ale chyba jednak jestem w tym miejscu, w którym powinnam, a już na pewno, w którym chcę. Polskie upały mnie dobiły, a jak to zwykle bywa, najgorętsze dni były podczas pobytu w Kielcach i bloku. Kiedy do dyspozycji był cieszyński dom z ogrodem pogody nie było... Wierzcie lub nie ale z ogromną ulgą powitałam angielskie 16 stopni.

Jeśli czekacie na zdjęcia z pobytu w Polsce to się nie doczekacie. Mądre głowy nie wzięły aparatu. Z resztą, to był nasz rodzinny czas, choć i jakieś atrakcje były. Telefon niestety w najważniejszych momentach wycinał psikusa w postaci rozładowanej baterii, zatem i tu nie poszalałam. Ale nie samymi zdjęciami człowiek żyje ;)

Lato trwa w najlepsze, ale dla nas czas prawdziwych wakacji dopiero się zaczyna. A raczej zacznie, kiedy ogarniemy obejście po trzy tygodniowej przerwie. A jest co! Ale dzięki naszym cudownym sąsiadom obyło się bez ofiar w zwierzętach i roślinach. Ba! Nasza nieobecność zaowocowała całkiem sporymi cukiniami (nie było nawet zalążka kiedy wylatywaliśmy) oraz 9 zawiązanymi pomidorami ( ani jednego kiedy wylatywaliśmy). Storczyki kwitną tak samo pięknie (kolekcja rośnie) a koty miauczą (i irytują) z tą samą mocą co trzy tygodnie temu. Witaj domku!

Niech Was nie zmyli to słońce na zdjęciach ;) część z nich robiona była przed wylotem. Teraz pada co rusz i jest zdecydowanie za zimno na krótki rękaw, ale udało nam się wczoraj zaliczyć zbieranie truskawek i malin. Zdjęć nie ma, bo oczywiście znów zapomniałam aparatu, a poza tym - lało... 























Nasz niewielki i pierwszy warzywniak zaczyna przynosić plony. Na razie goszczą w nim szczypiorek, tymianek, czosnek, czarnuszka, por (eksperymentalny), pomidory i cukinia. Jest też odrobina roszponki i rzodkiewka, która już w zasadzie daaaawno została zjedzona. Przez nas i ślimaki... Mamy też poziomki i truskawki, które też już się kończą. Ten ogród jest iście tajemniczy. Podczas porządków znalazłam cebulki przebiśniegów, cały ogrom siewek ostrężyny, którą staramy się ogarnąć oraz MALINĘ, którą początkowo wzięliśmy za ostrężynę i mieliśmy ją nawet wykarczować po powrocie. W między czasie okazało się, że to nie kolejna ostrężyna, a malina właśnie. Zostaje zatem jako bardzo pożądana :)

Część wypoczynkowa też zaczyna nabierać kształtów. Rok temu ogród wyglądał tragicznie. Sami zobaczcie....



Pracy jeszcze trochę zostało, ale ten busz widoczny wyżej w dużej mierze kosiłam sama w 7 miesiącu ciąży z Patrykiem. Teraz wygląda przyjemniej i jest miejsce na małe uprawy.










 Jest też miejsce na rabatkę Hani. W końcu ma swoje kwiaty i nie zrywa moich, których i tak jeszcze jest jak na lekarstwo. Za to z tych Hankowych można już bukiety robić.









No ale nie samym ogrodem człowiek żyje. Z racji wakacji trzeba czas jakoś zorganizować, plan działania jest w zarysie. Zobaczymy na co pozwoli nam pogoda. Póki co, w ciągu tygodnia korzystamy z placów zabaw.Całe szczęście, że w Anglii miejsc do aktywnego wypoczynku dla dzieci (i rodziców) jest sporo.

















Z racji wakacji pewnie będę rzadziej na blogu. Ostatnią rzeczą jaką bym chciała to wspomnienia moich dzieci o matce zagapionej w monitor...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis