Paper Reindeer - Papierowy Renifer

Znacie to?

You know that...

 Tak, Thanks God It's Friday, bo takie bieganie między grupami zabawowymi, kursem, klubem książkowym a domem potrafi zmęczyć. Pozytywnie, co prawda, ale jednak. Dobrze, że dziś piątek, i że jutro sobota. Bo sobota oznacza zero biegania gdziekolwiek. Można siedzieć w domu i coś fajnego zrobić. O, np takiego renifera...

Yes, Thanks God It's Friday, as running between all those play grups, my course, book club and a house can be really tiring. Positively, but still. So, it's really good it's friday and that Tomorrow's Saturday. Saturdy means no runing anywhere. One can stay home and do something interesting.  For example a reindeer...



Renifery bardziej do łosiów podobne, ale co tam. Na potrzeby Świąt będą reniferami;)

They looks rather like mooses, but who cares:) The are reindeers as Christmas is coming:)


Do stworzenia jelenia...renifera znaczy się, potrzebne będą:
kolorowy blok techniczny, lub arkusze brystolu
coś do zrobienia oczu, bądź gotowe oczy (w sensie kupne...)
coś do zrobienia nosa
stopa i ręka dziecka
nożyczki
klej

To prepare a deer, I mean reindeer, you will need
colour cardboards
something for eyes
something for nose
kid's foot and hand
scisors
glue








 Hankowe Reny polecą do dziadków, specjalnym świątecznym samolotem, no chyba że Mikołaj zabierze je razem z ciasteczkami i listem i podrzuci tam gdzie trzeba;)

Hania's reindeers will fly to her grandparents on a special Christmas plane if Santa won't take them with cookies and a letter and deliver where necessary. 

Co do Mikołaja postanowione zostało, że w ramach ochrony Mikołajowego wizerunku wybierzemy się na jedno Mikołajowe spotkanie. Bo przecież klonowanie jest zakazane i weź tu potem wytłumacz, że Mikołaj jest jeden a reszta to podróbki? I bynajmniej daleko im do stwierdzenia "to nie podróbka, to inspiracja".

We have also decided, that we will only go to one Santa Meeting, to protect Santa's image. Cloning is forbidden so how am I suppose to explain her that real Santa is only one and the rest is just faked? It is not as in those phrase "it's not an imitation, it's an inspiration".

A jeśli w temacie inspiracji już jesteśmy, to Hanula mocno inspiruje się Jagódką...

If we're talking about inspiration - lately Hania has been inspired by Jagoda...




Nie ma dnia bez Jagódki, a Hanka tańczy i zaczyna śpiewać. Ołłł jeeeee rośnie mi w domu gwiazda:D Hitem jest ten utwór. Ku uciesze Ślubnego...

There is no single day without Jagoda and my child is dancing and singing. Oh yeeeeaaaahhh there is a star growing at our home:) To husbands plasure...




No więc Hanka dziś Ślubnemu śpiewa: / So Hania's singing today for her dad:

-Taaaaatoooo, mój tatuuuuusiuuu / Daaaaad, my daaaaaadyyyy
(Wyobraźcie sobie tą radość na twarzy Ślubnego, tą łzę wzruszenia w ojcowskim oku / Imagine happiness on husband's face)
- Taaaaaataaaaa, kuweta. / Daaaaaaad, litter box

Kurtyna...
Curtain...

Żałuję, że nie widziałam na własne oczy, oj żałuję :D
I wish I could see that :D


No, to miłego weekendu kochani:D

So, have a lovely weekend:)

Ładne rzeczy!

Czas pędzi jak szalony... Jeszcze chwila i Święta, potem urodziny Hanuszki. To już drugie... A ja wciąż przed oczami mam małego bąbla, który jest taki bezbronny. Tymczasem moje dziecko dobija dwójki, a małego bąbla przypomina wymiarami (choć też już coraz mniej)... Zmienia się w mgnieniu oka i najnormalniej w świecie się rozgadała. Paszcza się jej nie zamyka i to w dwóch językach! No bo po polsku gada, a po angielsku powtarza i śpiewa. I dobrze tak jest, bo porozmawiać można i pośmiać się i na gest współczucia można liczyć i na to jej NIE też można liczyć. I na ciętą ripostą też...

Taka sytuacja...

Wieczór, w okolicach 21, Ślubny pyta swojej pierworodnej:
- Młoda damo (doprawdy nie wiem skąd się mu to wzięło, ale na swój sposób jest urocze), czy ty wiesz która godzina? 
- Młoda... - padła odpowiedź.

Kurtyna, a raczej szczęki w dół...Obcowanie z niespełna dwulatką jest niezwykle pasjonujące. Z reguły doprowadza do pasji... Szewskiej. No ale jak na nią patrzę to mi serce mięknie.


Na zdjęciach Hanuszka nosi opaski Asi, autorki blogów Nasza Przygoda DIY i Be Creative Mommy. Jakiś czas temu wygrałam w,pierwszym giveaway u Wsi, a jej opaski skradły mi serce od razu:-)  Asiu,dziękujemy za cudną paczuszkę! Przyczyniła się do rozwoju Hankowej mowy, bo dzięki Twojej ośmiornicy Hanka powiedziała "otopus":-) 















Poza tym dzieje się bo:
1) Chodzimy praktycznie na wszystkie grupy zabawowe oferowane przez nasze Children Centre.
2) Hanka dziś zaczęła 4 tygodniowy "kurs" z Book Club w ramach którego otrzyma teczkę, dwie książki i kilka innych gadżetów - za darmo!
3) Ja chodzę na kurs Help your child to learn better, który jest darmowy i mimo tego, że w całości oparty o program CBeebies, to i tak jest ciekawy, w dodatku ćwiczę język:)
4) Po skończeniu kursu CBeebies będziemy mogły znów chodzić na zajęcia do biblioteki i na kolejną grupę
5) Dzięki kursowi CBeebies dostałam wskazówki jaki kurs muszę skończyć, żeby pracować w zawodzie i mało tego - szukają tutaj takich jak ja do prowadzenia kursów dla polaków.
6) Nawiązaliśmy kolejną znajomość, więc nie czujemy się już jak odludki.

Czy coś jeszcze? Poza tym, że przydałby się buldożer do sprzątania albo motorek w tyłku, to raczej nie:) No chyba, że znajdę jakiś cudny sposób podbierania energii własnemu dziecku...

Ktoś ma jakiś pomysł na wydłużenie doby lub doenergetyzowanie się? 220 z kontaktu odpada... Włosy i tak już mam jak piorun strzelił.....

Kalendarz adwentowy/ Advent callendar

Robienie kalendarza adwentowego w zeszłym roku sprawiło mi dziką radość, więc oczywistym było, że i w tym roku powstanie kalendarz. Tegoroczne Święta sponsoruje słowo handmade. Po pierwsze dlatego, żeśmy gołodupce i nie mamy pieniędzy na to co się nam podoba, po drugie - rzeczy, które leżą w naszych możliwościach finansowych, delikatnie mówiąc, rozjeżdżają się z naszymi gustami; po trzecie, fajnie zrobić jakąś maszkarę własnoręcznie:-) 

No, to na dobry początek mój drugi w życiu kalendarz adwentowy. Pierwszy możecie zobaczyć TU.

Last year I really enjoyed preparing the advent callendar and couldn't wait till this year Christmas to prepare a new one. This year Christmas motto will definately be - Handmade. First thing is that we don't have money to buy what we want, the second is that the things we can afford are not our style, third thing it is always nice to make something by your own:-)  So for the good begining - my second advent callendar:-)  You can swe the first one HERE.


Taka Niedziela / What a Sunday!

Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Dobre śniadanie jest jeszcze lepszym. A śniadanie przygotowane i zjedzone z miłością jest najlepsze:)

Dlatego też dziś przygotowałam nasz ulubiony serek w inny sposób:) Nie ma sensu kupować serków do smarowania w sklepie skoro można zrobić samemu smaczniejszy i zdrowszy. Wystarczy tylko kupić jogurt grecki. Tylko proszę, nie kupujcie wersji light...

Breakfast is the most important dish during the day. Good breakfast is even better. And the best breakfast is when you prepare it and eat it with love is the best:) 

So I made our favourite cheese today but in a different way:) What is the point in buying spreadable cheese at shop when you can easily make your own - tastier and healthier:) Just take a greek style yoghurt. But, please - do not take the light version... 




Przełóż jogurt na czystą i świeżą ściereczkę, zawiń i zawieś gdzieś, gdzie swobodnie będzie mógł ociec. Zostaw na noc.

Put the youghurt onto the clean and fresh cloth, wrap it and hang it somewhere so it could leak. Leave it for the night.





Rano, gdy się obudzisz przełóż serek ze ściereczki, wymieszaj z czymkolwiek chcesz - to może być miód, czosnek, zioła, nasiona, czarnuszka, pieprz.... Teraz przełóż do ładnego naczynia i podaj na stół:D

When you get up in the morning just take your cheese from the cloth mix it with whatever you want - it may be honey, garlic, herbs, seeds, nigella, pepper... Now you can put it into the nice bowl and serve it:D 




Hania obudziła mnie wołając "kałko", wierząc, że to o co prosi to mini marshmallows...Tak więc miałyśmy na śniadanie serek z czosnkiem i ziołami i do tego kakao z marshmallows na mleku ryżowym. Czasem wspołczuję Ślubnemu, że musi pracować w weekendy...

Jeśli zastanawiacie się czyj jest kubek z królikami - jest mój:)
Strasznie go lubię i od czasów mojego dzieciństwa służy do picia kako, tylko i wyłącznie.
Rodzice przywieźli go z Francji gdy miałam jakieś 10, 11 lat....

Hania woke me up shouting "cocoa" which she thinks mini marshmallows are... So we had garlic&herbs cheese and cocoa with marshmallows on rice milk. Sometimes I really feel sorry for my husband when he works during the weekend.... 

If you wonder whose that rabbit mug is - it's mine;)
I really like it and since my childhood it is only for cocoa.
My parents brought it from France when I was 10 or 11...




No, to czas brać sie do roboty - moje idealne gałęzie czekają...

It is high time to get to the work - my perfect branches are waiting....




Tak więc...

 So....








O nowym...

Kiedy zaczynałam pisać bloga nie myślałam o tym, że będę kontynuowała przez najbliższe dwa lata. To kolejna metamorfoza bloga, bo chyba dopiero teraz zaczynam pisać to, o czym chciałam. Odnalezienie swojej drogi zajęło mi sporo czasu, bo gdzieś tam, między jednym a drugim postem działo się nasze pokręcone życie. Teraz, choć do stabilizacji jeszcze dużo brakuje, mogę powiedzieć, że jest spokojniej. Wszystko kieruje się na tory po których powinno było jechać od początku. Moje blogowanie też.

Wygląd bloga pewnie jeszcze nie raz się zmieni. Nie lubię nudy, a zmiany wnoszą nową energię. Oby dobrą. Chcę by to miejsce było choć trochę inspirujące. Nie tylko w kwestii szeroko pojętego artyzmu. Chcę by skłaniało do myślenia i motywowało do działania. Chcę Wam dać to, czego sama potrzebuję i co tak bardzo cenię. Przede wszystkim dlatego by samej pamiętać, że

Życie choć piękne tak kruche jest
Wystarczy jedna chwila by zgasić je
Życie choć piękne tak kruche jest
Zrozumiał ten kto otarł się o śmierć

Wkurza mnie jak ktoś marnuje swój talent. Bo ja albo stałam w innej kolejce kiedy Bóg rozdawał talenty, albo gdzieś mi się zawieruszył i nie mogę do odnaleźć. A może on jest, tylko ja go nie widzę, bo szukam innego? Nie mniej jednak - koniec siedzenia i pierdzenia w stołek. Bo czym ja to moje dziecko zarażę? Jaką pasją? Uzależnieniem od internetu? O tak. Przyznaję, jestem uzależniona. Hipokryzją i ściemą byłoby twierdzenie, że nie. Chyba większość z nas ma tą przypadłość...

Będzie zatem bardziej inspirująco, bo nie ma nic gorszego od nudy w życiu, od braku polotu, od życia na cenzurowanym. Wiele tekstów ugrzęzło gdzieś, nie ujrzawszy nigdy światła dziennego, w obawie przed reakcją ludzi. Szkoda, bo były to dobre teksty. Koniec z cenzurowaniem samej siebie. Jeśli się komuś to nie spodoba, nic straconego, w sieci jest cała masa blogów. Mam jednak nadzieję, że docenicie nową jakość, bo przecież nie piszę tylko dla siebie:-)

Do wniosku, że nie chcę bloga opierać na własnym dziecku doszłam już sporo temu, ale nie mogłam ulokować się nigdzie indziej. Szukałam swojej drogi, co z resztą było widać. Teraz gdy już ją odnalazłam chcę nią podążać.  W końcu też przestał mi się nachodzić, kultowy już, tekst "nie idźcie tą doga" na samą myśl o blogowaniu.

Co się jeszcze zmieniło na blogu? Nie ma moderacji komentarzy. Przynajmniej na razie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie będzie już cyklu Pyszny Wtorek ani DIY Friday. Nie będą już potrzebne, bo po prostu będzie wiecej inspiracji:-) Będzie też pewien projekt nad którym głęboko myślimy z Matką Kwiatka (sorry Kochana, ale jakiś doping musi być, taki mały bacik:-)  ) . Pewnie kilka innych rzeczy wyjdzie w praniu...

Mój plan na życie? - hmmmm...Życie? Plan na dziś - znaleźć gałąź idealną. Jedną lub kilka.




To co? Kto dołącza?


DIY - Melted Beads Mobile

W powietrzu czuć już zimę, za oknami coraz częściej robi się szaro, a u nas kolory wprowadzają powiew wiosny. A to za sprawą Artful Parent i melted bears art.  Nie lubię plastikowych ozdób do domu ale to jedno mnie zauroczyło i nie mogłam się oprzeć pokusie. Żwłaszcza, że ta jest tania i banalna w wykonaniu. Z resztą, zobaczcie sami:-)

Winter is in the air, and days are more gray now but at our place colours lat us feel like in Spring. Everything thanks to the Artful Patent and melted beads art. I don't like plastic decoration at home but these ones are so pretty that I couldn't resist making them:) Especially that, they are cheap and extremly easy to make. Just take a look...

Something sweet

Witam Was serdecznie po długiej przerwie:) Znów jesteśmy ale pod innym adresem i z nowym wyglądem, choć jeszcze nie docelowym i niedokończonym. Troszkę to zajęło i zajmuje nadal, bo póki co praktycznie wszystkie nowe zmiany wprowadzam sama. 

Zachęcam do dodania bloga do obserwowanych (na dole strony) gdyż stary blog niebawem zostanie zamknięty, a to spowoduje brak dostępu do nas dla tych, którzy nie dołączyli do grona na nowym blogu;)

W ostatnim czasie dużo się działo. Za dużo by wszystko opisywać...Sprawa z British Gas zakończyła się po wielu miesiącach sukcesem. Mamy nowy licznik, anulowano dotychczasowy rachunek a to wszystko po naszym mailu, że czujemy się potraktowani jak złodzieje, którzy nie płacą rachunków, dyskryminowani ze względu na narodowość. I tak jak dotąd nie mogliśmy od sierpnia (!!!) sprawy zakończyć, tak po tym tekście 2 godziny później był telefon z BG, anulowano rachunek, zwrócono nam pieniądze, które mąż w niewiedzy zapłacił i dziś założono nowy licznik...

Sprawa z moim byłym pracodawcą nadal nie wyjaśniona. Chyba będzie potrzebna pomoc prawnika w Polsce. 

Jednym słowem - dzieje się!

Dzieje się też dlatego, że idą Święta. Jest zatem twórczo:) W moim rodzinnym domu tradycją jest pieczenie ciasteczek na Boże Narodzenie. To jedna z milszych tradycji związanych z tymi Świętami. W tym roku po raz pierwszy przygotowuję Boże Narodzenie sama ze Ślubnym. Pierwszy raz spędzimy je zupełnie sami ale nie mam zamiaru się użalać z tego powodu. Święta w rodzinnym domu spędzam rzadko, a spędzanie  ich w środowisku, w którym Świątecznego nastroju nie czuć bo podczas kolacji wigilijnej leci TV, a pani domu siada do kolacji w domowym stroju, nie jest niczym przyjemnym. Wolę więc samotnie ze Ślubnym i Hanką ale za to magicznie i tak jak sami chcemy.

Dziś mam dla Was przepis na ciasteczka z Golden Syrup. Jeśli nie możecie nigdzie go zdobyć z powodzeniem można zastąpić go karmelem. To nie to samo, ale równie pyszne:)


Hello again after a loooong time. I am here agin, this time under a new address:) If you here for the first time, or if you are an old friend please join blogd observers at the bottom of the page:) It will be nice to have you around:)

Christmas is comming but this year we prepare everything alone as we're not spending this Christmas with our families. Even though it will be a great time:) There is a nice tradition in my family house of baking small christmas cookies in different shapes and in different shapes. As I love oat cookies this year I will also bake golden syrup cookies for Christmas.



Przerwa techniczna

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/11275359/?claim=3gpn8rmc4aa">Follow my blog with Bloglovin</a>

Trochę mnie nie będzie, bo się duszę. Na blogu się duszę. O blogowych zmianach myślę już od dawna, ale w końcu się zabrałam. Wprowadzane będą stopniowo, ale nie chcę żeby moje ulepszenia negatywnie wpłynęły na jakość odbioru i nowych postów tak więc przez najbliższe kilka dni na blogu będzie cicho. Ale potem mam nadzieję zaskoczyć Was świeżynkami, które "się robią". 

Może tych kilka dni przyniesie rozwiązanie z British Gasem, który delikatnie mówiąc, leci sobie w kulki przyprawiając mnie o permanentnego wkurwa. Też nie chcę by to się przelewało na bloga. 

Żeby jednak nie zostawić Was z niczym odkupuję swoje winy i wrzucam zaległe rozwiązanie konkursu. Zupełnie o nim zapomniałam, za co Was przepraszam. W ostatnim czasie przy wielu sprawach nawaliłam, ale miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy. 

W zabawie brało udział 6 osób z tego posta i z tego. Zgłoszenia liczone są w kolejności chronologicznej, a książka o bardzo głodnej myszy trafia do....


Wychodzi na to, że książka poleci aż na Islandię:D Wprost w ręce Kwiatka i Kwiatkowych rodziców:)







Dla ciekawych rozwiązania mrocznej historii śpieszę donieść, że jeszcze o tym napiszemy:) 


Kochani, zaglądajcie, przypominajcie sobie stare posty i czekajcie na nowe:)



Anjamit

Tasty Tuesday - French Chocolate Cake

Kolejny Pyszny Wtorek na słodko:) Co prawda tym przepisem miałam się dzielić już dawno temu, ale zdjęć nie mam zbyt wielu zdjęć. W dodatku są marnej jakości. To wszystko przez to, że ciasto jest, a raczej było tak pyszne, że się zjadło nim zdążyłam je "obfocić";) To jest ostatni kawałek... Jeśli lubicie mocno czekoladowe ciasta tego MUSICIE spróbować!

Kilka dobrych tygodni temu mieliśmy pierwszych gości w naszym nowym domu i z tej okazji postanowiłam przygotować coś specjalnego, coś czego wcześniej nie robiłam. A że we francuskim cieście czekoladowym zakochałam się tego lata na Islandii, wybór był prosty:)


I was about to share this recipe a long time ago. There aren't many pictures and they're rather poor, but the cake was so delicious that I simply forgot to take some photos ot if. This is the last piece... If you like rich chocolate cakes YOU MUST try it!

We're having first guests in our new home and for that occasion I decided to prepare something special and something I've never done before. As I fall in love with French Chocolate Cake this summer in Iceland the decision was easy;)




Przepis wzięłam STĄD. Nie wszyscy znają język, więc pod spodem po naszemu;)


Francuskie Ciasto Czekoladowe


3/4 szklanki cukru (drobnego - myślę, że odpowiednikiem caster sugar będzie po prosu zmielony w blenderze zwykły cukier) - ja użyłam zmielonego brązowego

ok 300 gr czekolady - można zmieszać w zależności od upodobań, ja dałam 2 tabliczki ciemnej i niecałą mlecznej

3/4 szklanki niesolonego masła

2 łyżeczki ekstraktu waniliowego - ja użyłam olejku waniliowego

5 jajek

1/4 szklanki przesianej mąki

szczypta soli


Rozgrzej piekarnik do 160 stopni, formę o średnicy 22cm wysmaruj masłem i oprósz cukrem. 

Odłóż 3 łyżki cukru z odmierzonej ilości, pozostały cukier, czekoladę i masło włóż do głębokiego garnka i podgrzewaj na małym ogniu aż czekolada i masło się połączą a cukier rozpuści. Zdejmij z ognia, dodaj ekstrakt z wanilii i mieszaj aż do wystygnięcia.

Kiedy mikstura będzie wystarczająco zimna wbij żółtka jaj, mieszając porządnie i dodaj przesianą mąkę.

W osobnej misce powoli ubijaj białka jaj do momentu aż zaczną się pienić. Zwiększ moc, dodaj szczyptę soli i ubijaj do zgęstnienia. Dodaj odłożony wcześniej cukier i ubijaj aż piana będzie gęsta, biała i lśniąca. Dodaj 1/3 piany do czekolady i ubij mikserem. Dołóż resztę piany używając drewnianej łyżki i delikatnie wymieszaj.

Ostrożnie przelej ciasto do formy i wstrząśnij delikatnie by uwolnić powstałe bąbelki. 

Piecz ok 35-45 minut. Ciasto powinno być wyrośnięte, a jego wierzch powinien wracać do swojego kształtu po lekkim naciśnięciu. Jeśli ciasto popęka można je posmarować roztopioną czekoladą.


Ciasto jest pyszne zarówno bez dodatków jak i z bitą śmietaną i maliną na wierchu. Moja nie zdążyła się rozmrozić;) 


I've took the recipe from HERE but mixed milk chocolate with dark with the propostion 1:2. Honestly - I adore this cake. It's great without any topping but if you add whipped cream and a raspberry at the top it will be even better. My raspberry was frozen;)







Miłego łasuchowania:)



Anjamit

Co to za problem?

Miało być o czymś innym, ale od kilku dni po głowie kołacze mi się jedna myśl. Wraca co chwila i nie chce być lekceważona. I muszę o tym napisać. Bardziej dla siebie niż dla kogokolwiek innego. Bo może w końcu będzie mi łatwiej zauważyć pewne rzeczy, przyjąć to co ofiaruje los zamiast oczekiwać więcej....

Znajoma mamy ma syna. Mały ma 3 lata i wiecznie choruje. Badania wykazały liczne powiększone węzły chłonne i wysokie OB. Przed chłopcem dalsze badania, przed rodzicami paniczny strach o własne dziecko...

A przecież oni nie są osamotnieni. Nie oni jedni panicznie boją się o swoje dziecko. Nie przed nimi jednymi życie stawia takie wyzwania...

Na tym tle nasze problemy po prostu nie istnieją. Bo co to za problem, że od miesięcy nie możemy się dogadać z British Gas w sprawie wymiany licznika, bo co to za problem, że landlord olewa mieszkanie, które dopiero jesienią ujawniło swoje defekty, co to za problem, że były pracodawca próbuje wrobić mnie w jakiś śmierdzący interes w celu chronienia własnej dupy. Bo co to za problem, że pomijając jedną bardzo udaną znajomość jesteśmy tu sami. Nasza samotność siedzi w naszych głowach...Wystarczy tylko się przełamać, choć nie jest to łatwe. Hankowe problemy ze skórą, choć mnie martwią, są nadal problemami ze skórą, nie walką o życie. 

W obliczu problemów ludzi chorych nie śmiem mówić o tym, że ja mam jakieś problemy, lub, że moje dziecko cierpi, bo ma katar...

Cholera, jak patrzę na swoje życie, to ja nie mam prawa narzekać. Nie teraz. Narzekałam w Polsce, tam miałam podstawy, bo ciągły brak środków na podstawowe rzeczy uniemożliwiał spokojne życie. Mimo tego, że sami nie mieliśmy lekko, staraliśmy się pomagać tym, którzy mieli gorzej. Organizowaliśmy paczki w ramach Szlachetnej Paczki, część ubrań, które dostaliśmy dla Hani oddaliśmy 17 letniej dziewczynie wyrzuconej z dzieckiem z domu. Wiele pomocy sami otrzymaliśmy. Od rodziny, przyjaciół i znajomych... nie było łatwo, bo człowiek jakoś tak głupio się czuje w takich sytuacjach. Ale mimo wszystko mieliśmy na kogo liczyć. Wiele osób nie ma... Teraz jest nam lepiej. I naprawdę - nie chcę już narzekać, bo nie mam na co...

Jestem zdrowa, moja rodzina jest zdrowa. Zmartwienia jakieś zawsze będą, tego nie unikniemy. Ale jak zobaczycie, że narzekam - kopnijcie mnie w zad. Mocno. Dla opamiętania! 













Poza tym, nie chcę Młodej zarazić narodowym defektem... Niech jej życie będzie wolne od wszechobecnego narzekania ;)



Anjamit

No to luz...

Od rana sprzątanie i bieganie po domu. Nie jestem pedantką i domu nie traktuję jak muzeum, ale posprzątane lubię mieć. Wiecie, tak żeby ze spokojem kawę wypić nie mając przed oczami zalegających na półkach, stołach, szafkach czy podłodze trupów. Faza urządzania mieszkania stale w toku. Chwilowo zawieszona, bo trzeba powoli myśleć o Świętach. Meble dokupimy pewnie po nowym roku, ale pudeł sie pozbyliśmy:) No, poza tym, które robi za szafkę nocną;)

Zatem weekendowy luz uważam za rozpoczęty. Choć nie wiem dla kogo, bo jeszcze się do pracy nie wybieram, a Ślubny jutro ma nadgodziny. Przynajmniej dzisiejsze popołudnie i wieczór spędzimy jak na weekend przystało - razem:) Przy kawie, książce, farbkach i filmie. Bo ostatnio wciągnęliśmy się w serię dokumentów o kosmosie. Mówię Wam normalnie - KOSMOS :P Ktoś się pasjonuje?







Farby Hanka dostała do testów. Bez wymogu "reklamy" na blogu. Ale wiecie co? Są tak fajne, że śmiało mogę polecić. Zmywają ie i spierają rewelacyjnie - ze wszystkiego. Z mebli, z ubrań, ze skóry, ze ścian... Nie wiecie co dziecku na Mikołaja kupić? Kupcie farby INSTANT PLAYCOLOUR. 

Wczoraj nie było wpisu, bo ostatnie problemy nie wpływają na mnie najlepiej. Coś tam dłubię, ale nie mam siły kończyć. Znacie to, kiedy usiłujecie zacząć od nowa a życie rzuca kłody pod nogi nieustannie? Tak, tak, wiem...Każdy ma problemy. Ale żeby tak wszystko na raz? Nie narzekam z jednego powodu - nanarzekałam się w Polsce. Postanowiłam, że tu nie będę. Zobaczymy ile wytrzymam w walce z narodową przywarą;). Tak więc wracam do "świętowania" weekendu:) Zwłaszcza, że moje dziecko właśnie padło jak stało. Z buzią upapraną farbami. I gdyby nie fakt, że tak dawno nie mieliśmy ze Ślubnym czasu tylko dla siebie to pewnie bym siała panikę, że przecież brudna, że pieluchy nie zdarzyliśmy zmienić... Co tam... Zmienię na śpiocha. Tymczasem chwilo trwaj....



Anjamit

Zbyt późno....

"TERAZ JEST ZBYT PÓŹNO",
MÓWI MAMA.
"NIE MOŻNA WYCHODZIĆ".

"WRÓCILIBYŚMY ZBYT PÓŹNO"
MÓWI TATA.
"PÓJDZIEMY JUTRO"

"NIE MOŻNA WRACAĆ ZBYT PÓŹNO"
...


Ale mały Riccardo chce wyjść zbyt ciemno i wrócić zbyt późno. Mimo, że droga zbyt ciemna, zbyt długa i zbyt pusta. Mimo, że jest ZBYT mały...





ZBYT PÓŹNO Giovanny Zoboli z ilustracjami Camilli Engman to ostatnio ulubiona pozycja Hanki. Nie pisałam o niej wcześniej, bo nie mogłam się do niej początkowo przekonać. Jednak ta książka jest zupełnie wyjątkowa. Czemu?

Zastanawialiście się ile razy Wasze dzieci były takim Riccardo? Ciekawym świata, chętnym poznania nieznanego i odkrycia nieodkrytego? Ile razy ze zmęczenia, z lenistwa lub innego powodu tą ciekawość, nawet nieświadomie, niweczymy? 

A przecież wystarczy KTOŚ STRASZNIE DUŻY, KTOŚ STRASZNIE MAGICZNY I KTOŚ STRASZNIE UPRZEJMY...




A wtedy nie jest już ani zbyt późno, ani zbyt ciemno, ani zbyt daleko...Nie jest też się wówczas zbyt małym...







Może się też okazać, zbyt późno, że nam życie minęło obok nosa. A mogło być zbyt pięknie, zbyt kolorowo, zbyt miło. I mogliśmy być STRASZNIE, STRASZNIE SZCZĘŚLIWI. Ale niestety jest już ZBYT PÓŹNO...

No więc częściej olewajmy wszelkie ZBYT (na ile to możliwe;) ) i po prostu cieszmy się życiem:)

Znacie ten cytat :

"Chcę żyć pełnią życia, chcę wyssać wszystkie soki życia. By zgromić wszystko to, co życiem nie jest. By nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć.”

To jeden z moich ulubionych, z kultowej moim zdaniem książki (i jednej z ulubionych) Towarzystwo Umarłych Poetów. Bardzo mi się kojarzy właśnie ze ZBYT PÓŹNO Giovanny Zoboli.

Tyle na dziś:) Idę, póki nie jest ZBYT PÓŹNO:)




ZBYT PÓŹNO - Giovanna Zoboli/ Camilla Engman
Wydawnictwo: Entliczek


Anjamit

AddThis